Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2024
    Ostatnio wzburzenie w polskim Internecie wywołał swoimi niepoprawnymi politycznie wypowiedziami pan prof. Bralczyk. Dla tych, którzy tego nie śledzą, poszło, mówiąc krótko, o traktowanie zwierząt jak dzieci (czy też szerzej – jak ludzi). Jest to trend faktycznie coraz bardziej popularny, ale – jak Pan Profesor słusznie zauważył – niebezpieczny. Dlaczego? Czy zwierzęta nie mają uczuć? Albo czy może być coś złego w tym, że mówię do nich z miłością, zwracam na nie uwagę, dbam o ich potrzeby? Co złego w tym, że wejdę z pieskiem lub kotkiem do galerii handlowej, restauracji czy choćby i kościoła? W końcu one też potrzebują czuć się kochane, zauważone, dopieszczone, odczuwają emocje, ba, niektóre zwierzęta często są równie inteligentne jak kilkuletnie dziecko! Więc co w tym złego, że traktuję je jak pełnoprawnych członków rodziny – międzygatunkowej, owszem, ale jednak? Albo co złego w tym, że jeśli czuję się pieskiem albo kotkiem, to będę żyć zgodnie z tą tożsamością, jaką dziś
    Jedność. Dziś wszyscy mają ją na ustach (rzadziej w sercach). I dobrze. Jedności bardzo potrzeba w dzisiejszym, tak podzielonym świecie (i Kościele). O jedność modlił się Jezus, jedności pragnie od samego początku cały Kościół. Jedność stanowi bardzo ważną wartość. Jest niemalże synonimem miłości. Tylko, że dla wielu staje się ona celem nadrzędnym, celem samym w sobie, czymś, za co warto poświęcić wszystko… nawet prawdę i tożsamość. Mówi się dużo o jedności opartej na miłości. I dobrze. Bez miłości nie ma jedności, a każda prawdziwa miłość zawsze prowadzi do zjednoczenia tych, którzy się miłują. Na pewno musimy walczyć z naszymi słabościami, nienawiścią, obojętnością, egoizmem i egocentryzmem, które sprawiają, że absolutyzujemy swój osobisty punkt widzenia i nie chcemy starać się zrozumieć drugiego człowieka. Na pewno jest czymś ze wszech miar dobrym walczyć z zakorzenionymi w nas uprzedzeniami, nie obmawiać, nie osądzać (w znaczeniu: nie wypowiadać się o inn