Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2024
      Paradoks wolności. Chcemy jej, absolutyzujemy ją nawet, a jednocześnie się jej boimy, a nawet negujemy jej istnienie. Z jednej strony wolność absolutna i niepodlegająca nikomu i niczemu stała się jednym z naszych współczesnych bożków. W imię wolności i jej obrony przeprowadza się rewolucje, ścina się głowy, wymienia rządy i narzuca dzieciom w szkołach ideologie niemające podstaw w obiektywnej rzeczywistości. Człowiek ma być całkowicie wolny, zgodnie z hasłem założyciela Kościoła Szatana: „Będziesz czynić to, co chcesz”. A więc absolutna wolność woli, niezależnej od dyktatu rozumu i prawdy, a nawet niezależnej od dobra (mam tu na myśli nie to, co subiektywnie wydaje się komuś dobre, ale to, co jest takie rzeczywiście) i miłości. W ten sposób jedynym prawem staje się ostatecznie prawo pięści (również tej finansowej, medialnej lub prawnej), zdolnej bezwzględnie egzekwować wszystkie swoje (mniej lub bardziej chwilowe) zachcianki, które z kolei stają się jedynym punktem odniesien

Emancypanci

      Niedawno dowiedziałem się, że pewne środowiska w Kościele polskim chcą wprowadzić instytucję tzw. „rzecznika praw świeckich”. Na pierwszy rzut oka brzmi fajnie, jednak w istocie ta tendencja ukazuje pewien bardzo niepokojący sposób myślenia o Kościele. Kościół nie jest państwem demokratycznym, organizacją pozarządową lub międzynarodową ani centrum usług duchowo-psychoterapeutycznych. Jego celem nie jest dobre samopoczucie wiernych. Kościół to Mistyczne Ciało Chrystusa, duchowy organizm, spajany i ożywiany przez Ducha Świętego, osią którego jest Prawda objawiona przez Boga. Szkieletem jest struktura hierarchiczna, ustanowiona przez samego Chrystusa i rozwijana przez wieki (szczególnie intensywnie przez te pierwsze) istnienia chrześcijaństwa. Kościół to też rodzina, której głową jest sam Bóg, reprezentowany przez hierarchów. Jeśli w rodzinie dzieci postanawiają wybrać spośród siebie rzecznika swoich praw wobec rodziców, to oznacza, że coś tu jest mocno nie tak. Jeśli w org

Jezu cichy i pokornego Serca, uczyń serca nasze według Serca Twego...

      Jezu cichy i pokornego Serca, uczyń serca nasze według Serca Twego. Dziś wszędzie jest mnóstwo pychy, zwłaszcza w Kościele. Każdy chce go zmieniać, ulepszać według własnej wizji i wyobrażeń. Co więcej, dziś chcemy zmieniać nawet samych siebie, naszą naturę według własnego projektu, sądząc, że dopiero wtedy będziemy w pełni szczęśliwi. „Będziecie jak Bóg, znający dobro i zło…” Czy naprawdę chcemy, by nasze serca stały się ciche i pokorne? Aktywizm jest przecież taki wygodny. Próbujemy zbawiać siebie (ba, a nawet innych, co gorsza) zgodnie z własnym pomysłem, wszystko mieć pod kontrolą; co więcej, sukcesy duszpasterskie czy techniczne wprawiają nas w fałszywe poczucie, że jesteśmy „kimś” i że „coś” możemy i znaczymy… Co nam po modlitwie, łzach, o zapomnianym umartwieniu i ofiarach nie wspominając… Dziś chcemy być zdrowi, silni, piękni, mądrzy, wykształceni, kompetentni, poważani. Chcemy brać sprawy w swoje ręce i pisać przyszłą historię na nowo, no bo oczywiście my sami wi