Niedawno usłyszałem na jednym kazaniu, że często lubimy sobie wyobrażać Boga silnego i dalekiego, bo tak jest nam wygodniej niż z Bogiem chcącym wejść w bliskość z nami. Jest to niewątpliwie prawdą; niemniej grozi nam tu pewne niebezpieczeństwo zafałszowania obrazu Boga. Otóż prawda jest taka, że Bóg jest silny i daleki; jest całkowicie transcendentny, trzykroć Święty, zamieszkujący Światłość Niedostępną, niepojęty i niewypowiedziany, nieskończenie wyższy i większy niż my i wszystkie nasze radości i problemy razem wzięte. Nic Mu nie możemy zrobić naszymi grzechami, choćbyśmy się nie wiem jak starali. On jest wszechmogący i wszystkowiedzący, jest Panem nieskończonego majestatu (dziś, gdy nikt z nas nie widział króla z prawdziwego zdarzenia, to słowo pozostaje niestety dość niezrozumiałe). Człowiek, choćby największy i najpotężniejszy, znaczy przy Nim tyle co nicość i proch, z którego On go wywiódł i do którego za mgnienie oka powróci. To On jest Panem świata i sytuac