Dies irĂŚ dies illa, dies tribulationis et angustiĂŚ, dies calamitatis et miseriĂŚ, dies tenebrarum et caliginis, dies nebulĂŚ et turbinis, dies tubĂŚ et clangoris (So 1, 15-16 [Wlg]). Dniem gniewu dzieĹ Ăłw, dniem ucisku i utrapienia, dniem katastrofy i nÄdzy, dniem ciemnoĹci i mroku, dniem chmury i wichru, dniem trÄ by i krzyku. Od pierwszych sĹĂłw tego proroctwa z ksiÄgi proroka Sofoniasza rozpoczyna siÄ teĹź bodaj najsĹynniejsza (i najczÄĹciej uĹźywana) sekwencja ze Mszy Requiem: „Dies irae, dies illa, solvet saeclum in favilla…”
DziĹ oburzamy siÄ na naszych przodkĂłw za to, Ĺźe w Bogu widzieli tylko straszliwego SÄdziego, ktĂłrego trzeba siÄ baÄ i staraÄ siÄ przejednaÄ róşnymi umartwieniami. OczywiĹcie, do pewnego stopnia tak byĹo, choÄ to i tak bardzo uproszczone podejĹcie do tego zagadnienia. DziĹ uwaĹźamy siÄ za najmÄ drzejsze pokolenie, jakie kiedykolwiek ĹźyĹo (choÄ fakty przeczÄ temu przekonaniu, no ale tym gorzej dla faktĂłw). Dzisiaj BĂłg jest tylko miĹosierny, co rozumiemy jako: przebaczajÄ cy zawsze wszystko wszystkim; dzisiaj BĂłg juĹź nie karze, ani sprawiedliwie, ani w ogĂłle; dzisiaj Jezus to kumpel, przyjaciel; moĹźe i baranek, ale na pewno nie lew. Dzisiaj PiekĹo jest puste, albo go w ogĂłle nie ma, a do Nieba idÄ wszyscy jak leci. DziĹ juĹź wiemy, Ĺźe wszystkie religie sÄ rĂłwne, i nie waĹźne, jak i z kim kto Ĺźyje i w co kto wierzy, bo przecieĹź kaĹźdy czĹowiek jest dobry, a w koĹcu jaki bĂłg skazaĹby dobrego czĹowieka na wieczne potÄpienie, nieprawdaĹź?
DziĹ ĹmierÄ siÄ zbanalizowaĹa. Odsuwamy jÄ od siebie, oĹmieszamy, zapominamy o niej. ĹmierÄ – oczywiĹcie, wyĹÄ cznie „dobra ĹmierÄ”, czyli po grecku eu-thanasia, jesteĹmy w koĹcu humanitarystami – jest dla bezuĹźytecznych staruchĂłw, niechcianych ciÄ Ĺź i obciÄ ĹźajÄ cych spoĹeczeĹstwo inwalidĂłw, dla róşnych „useless eaters”, do ktĂłrych my siÄ przecieĹź nie zaliczamy – my, wiecznie piÄkni, mĹodzi, wyksztaĹceni, inteligentni, boscy…
A jednak, paradoksalnie, wciÄ Ĺź boimy siÄ Ĺmierci. WiÄcej nawet: Im bardziej zapominamy o Prawdzie objawionej nam przez Tego, ktĂłry jest naszym Bogiem i Zbawicielem, a zarazem SÄdziÄ i PrawodawcÄ , tym bardziej pogrÄ Ĺźamy siÄ w chorobliwym, panicznym, pogaĹskim lÄku przed ĹmierciÄ . Uciekamy wiÄc w technologiÄ (autentycznie sÄ ludzie, ktĂłrzy wierzÄ , Ĺźe mogÄ wgraÄ swĂłj umysĹ do komputera i tak ĹźyÄ wiecznie), seks, alkohol, narkotyki i inne uĹźywki (carpe diem!), w inne wiary (zwĹaszcza te, ktĂłre wyznajÄ reinkarnacjÄ), w magiÄ, okultyzm, zabobony, sekty, pakty z DiabĹem… OczywiĹcie, jak trafnie zauwaĹźa autor KsiÄgi MÄ droĹci (jest to, zgodnie z nazwÄ , najmÄ drzejsza ksiÄga Starego Testamentu), tacy ludzie sami „zawierajÄ przymierze ze ĹmierciÄ i stÄ d zasĹugujÄ , by do niej naleĹźeÄ”. Im bardziej czĹowiek boi siÄ Ĺmierci, tym bardziej prĂłbuje na siĹÄ ten lÄk w sobie zagĹuszyÄ, stĹumiÄ, zracjonalizowaÄ. Ale lÄk ten pozostaje, skrycie motywujÄ c caĹe postÄpowanie czĹowieka, ktĂłry, nie wiedzÄ c o tym, pozostaje jego niewolnikiem. Gdy czĹowiek odrzuca nadprzyrodzonÄ MiĹoĹÄ, zaczynajÄ nim rzÄ dziÄ instynkty, z ktĂłrych dwa najwaĹźniejsze to – jak zaobserwowaĹ nawet Sigmund Freud – seks i ĹmierÄ.
Brak bojaĹşni przed Bogiem prowadzi do lÄku przed ĹmierciÄ .
Paradoksalne, nieprawdaĹź? Ale kiedy czĹowiek pada na twarz i korzy siÄ w prochu przed Tym, ktĂłry go stworzyĹ, zbawiĹ i ktĂłry go sprawiedliwie osÄ dzi z miĹoĹci, przestaje baÄ siÄ Ĺmierci. Tak, bojaźŠBoĹźa jest potrzebna. Ĺw. Ignacy Loyola naucza, Ĺźe kiedy motywacja miĹoĹci (ktĂłra jest, rzecz jasna, najdoskonalsza, i obyĹmy wszyscy zawsze siÄ niÄ kierowali) pod naporem pokusy upada, pozostaje jeszcze motywacja strachu przed karÄ , ktĂłra, choÄ niedoskonaĹa, czasami jest w nas jedynÄ siĹÄ zdolnÄ powstrzymaÄ nas przed grzechem (a z wĹasnego doĹwiadczenia wiem, Ĺźe tak jest). Tak samo nauczaĹa Ĺw. Teresa Wielka, ktĂłra w wizji doĹwiadczyĹa grozy PiekĹa, co pomogĹo jej tym bardziej nienawidziÄ grzechu (a owszem, nie kaĹźda nienawiĹÄ jest zĹa) i kochaÄ Boga.
Bracie, Siostro – Ty umrzesz. Wiesz o tym? Czy Ĺwiadomie powtarzasz – i czy w ogĂłle powtarzasz – kaĹźdego dnia „MĂłdl siÄ za nami grzesznymi teraz i w godzinÄ ĹMIERCI naszej. Amen”? Czy aby na pewno jesteĹ gotowy, gotowa stanÄ Ä w tej chwili na SÄ dzie przed Bogiem? Tak, to prawda, On jest samÄ MiĹoĹciÄ ; ale odpowiedz sam sobie: Czy jesteĹ gotĂłw stanÄ Ä oko w oko z NieskoĹczonÄ MiĹoĹciÄ ? Ty, w ktĂłrym tak jeszcze peĹno egoizmu, pychy, ziemskich przywiÄ zaĹ, niepowĹciÄ gliwoĹci, i wielu innych wad? KaĹźdy TwĂłj wybĂłr zostanie jawnie postawiony Ci przed oczy w Ĺwietle Tego, ktĂłry jest samÄ PrawdÄ , i nie bÄdzie juĹź Ĺźadnej wymĂłwki, Ĺźadnej zasĹony, tylko wstyd. I to wyĹÄ cznie od Ciebie bÄdzie zaleĹźaĹo, czy ten wstyd pod wpĹywem pychy zmieni siÄ w Tobie w gniew i upartÄ zĹoĹÄ, wrÄcz nienawiĹÄ i wzgardÄ wobec Tego, ktĂłry oĹmieliĹ siÄ pokazaÄ Ci, Ĺźe nie Ty jesteĹ Bogiem, Ĺźe nie jesteĹ idealny, i czy odejdziesz jak najdalej od Niego, od tej Jego MiĹoĹci, ktĂłra natrÄtnie wdziera siÄ w Twoje Ĺźycie i nieugiÄcie pozostaje lepsza niĹź Ty; czy teĹź moĹźe w pokorze przyznasz, Ĺźe tak wĹaĹnie jest, i pozwolisz, by ta MiĹoĹÄ wypaliĹa w Tobie wszelkie, nawet najmniejsze Ĺlady zĹa?
BĂłg jest SÄdziÄ sprawiedliwym, ktĂłry kaĹźde dobro sowicie wynagrodzi, ale teĹź ukarze kaĹźde zĹo. Jest to dla nas, paradoksalnie, ĹşrĂłdĹem wielkiej nadziei: Ĺźaden zbrodniarz, ktĂłry tu na Ziemi uchodzi bezkarnie, nie ucieknie tam przed konsekwencjami swoich zĹych czynĂłw. I w drugÄ stronÄ: kaĹźde dobro, ktĂłre czynimy w stanie Ĺaski (tak, jeĹli ktoĹ Ĺźyje bez Ĺlubu albo nie chodzi na MszÄ i nabija sobie tym samym grzechy Ĺmiertelne, to jego dobre uczynki siÄ nie liczÄ dla Ĺźycia wiecznego – brutalne to, ale prawdziwe) skarbiÄ nam zasĹugi na Niebo, gdzie bÄdÄ jakby piÄknymi klejnotami zdobiÄ cymi naszÄ duszÄ. To samo dotyczy rĂłwnieĹź cierpliwie znoszonych dla Boga cierpieĹ, ktĂłre moĹźemy, jak Maryja, ĹÄ czyÄ z cierpieniami Jezusa na KrzyĹźu, w ten sposĂłb nadajÄ c im wartoĹÄ ekspiacyjnÄ tak dla nas, jak i dla innych (zarĂłwno Ĺźywych, jak i zmarĹych), co potwierdza doĹwiadczenie wielu ĹwiÄtych i nie tylko.
Co jednak zrobiÄ, by dzieĹ Ĺmierci nie byĹ dla nas „koĹcem Ĺwiata”, dniem gniewu, lamentu, ciemnoĹci i zagĹady? By byĹ za to radosnym spotkaniem z OblubieĹcem naszej duszy i poĹÄ czeniem siÄ z Nim na wiecznoĹÄ, niebiaĹskÄ ucztÄ weselnÄ ?
OdpowiedĹş jest bardzo prosta: ZostaĹ ĹwiÄtym, ĹwiÄtÄ . Poznawaj Boga coraz bardziej i kochaj Go coraz bardziej. ProĹ Go o miĹosierdzie dla siebie i dla innych, okazuj je innym ludziom. ZnoĹ cierpliwie wszystkie cierpienia (a Ĺźadne z nich nie rĂłwna siÄ najmniejszemu cierpieniu czyĹÄcowemu, o piekielnych nie wspominajÄ c), z samÄ ĹmierciÄ wĹÄ cznie. CzyĹ dobro pĂłki jeszcze moĹźesz – wierz mi, dĹugo to nie potrwa – i korzystaj ze wszelkich pomocy, jakich Niebo i KoĹcióŠCi przecieĹź nie skÄ pi. ProĹ o pomoc zwĹaszcza TÄ, ktĂłra juĹź cieszy siÄ radoĹciÄ zmartwychwstania, i ktĂłra jest GwiazdÄ Morza dla nas, ziemskich wÄdrowcĂłw, i ochĹodÄ dla dusz czyĹÄcowych; ktĂłra przyjdzie z pewnoĹciÄ Ci na pomoc w chwili Ĺmierci, skoro prosisz JÄ o to po wielekroÄ kaĹźdego dnia (tylko pamiÄtaj JÄ o to szczerze prosiÄ!). I pamiÄtaj: Bogu nieskoĹczenie bardziej zaleĹźy na Tobie i Twoim zbawieniu niĹź nawet Tobie samemu, i On bÄdzie o Ciebie walczyĹ aĹź do koĹca, aĹź do samej Ĺmierci wĹÄ cznie dajÄ c Ci szanse na nawrĂłcenie. Ale jeĹli odepchniesz je wszystkie, to On nie bÄdzie CiÄ do niczego zmuszaĹ, pamiÄtaj o tym…
PozwĂłlmy wiÄc, by przejÄ Ĺ nas trwogÄ majestat Ĺmierci. Trwóşmy siÄ teraz i pod wpĹywem tej trwogi juĹź teraz podejmujmy odpowiednie dziaĹania, po to, ĹźebyĹmy nie musieli siÄ trwoĹźyÄ w Ăłw ostatni dzieĹ, w Ăłw „dies irae, dies tribulationis et angustiĂŚ, dies calamitatis et miseriĂŚ, dies tenebrarum et caliginis, dies nebulĂŚ et turbinis, dies tubĂŚ et clangoris”…
Komentarze
PrzeĹlij komentarz