Zanim przejdziesz dalej, Drogi Czytelniku lub Droga Czytelniczko, musisz wiedzieć, na co się piszesz, a więc: kim jest autor i co to za strona.
Co do osoby autora… NIE jestem księdzem, osobą konsekrowaną, ewangelizatorem, guru ani coachem. Natomiast jestem: człowiekiem, mężczyzną, katolikiem, sługą Maryi, a także, przy okazji, doktorantem teologii.
Natomiast jeśli chodzi o miejsce, do którego właśnie trafiłeś/aś… NIE jest to blog ewangelizacyjno-fajnokatolicki, ani nie jest to zbiór wypowiedzi ex cathedra. Raczej jest to zapis osobistych dociekań autora i jego poszukiwań Prawdy, które mogą – choć nie muszą – być niepoprawne kościelnopolitycznie, a nawet razić czy szokować (szczególnie tych co bardziej postępowych tudzież mających serce po lewej stronie).
Z tej racji warto, drogi Czytelniku, droga Czytelniczko, żebyś się porządnie zastanowił(a), czy aby na pewno chcesz iść dalej. Masz dwie opcje: naciśniesz przycisk „wstecz” w przeglądarce i zapomnisz, że taki blog istnieje, albo…
połkniesz czerwoną tabletkę…