Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2024

Zawierzenie się Maryi – czym ono jest, jak to zrobić i dlaczego warto?

Zawierzenie się Maryi jest czymś bardzo pięknym i pomocnym, do tego dziś staje się Bogu dzięki coraz bardziej popularne, ale musimy wiedzieć dobrze czym ono jest, i czego tak naprawdę chcemy, by mogło ono przynieść odpowiednie skutki. Dlatego wytłumaczymy sobie tutaj, czym ono jest, dlaczego warto i jak je konkretnie realizować. Czym jest zawierzenie się Maryi? Etymologicznie możemy wyróżnić kilka różnych określeń na tego rodzaju akt; według niektórych słowa te określają zupełnie odrębne rzeczy, według mnie natomiast są to raczej różne aspekty lub stopnie tego samego aktu. Słowa te to: Zawierzenie : wiąże się ono z wiarą, zaufaniem, powierzeniem komuś czegoś cennego (tutaj: nas – Maryi), żeby ta osoba się o to troszczyła; wyraża to prawdę, że Maryja lepiej się o nas zatroszczy i nas zabezpieczy niż my sami. Oddanie : tzn. przekazanie komuś czegoś na własność, rezygnacja z praw właściciela do czegoś, obdarowanie kogoś czymś cennym; tutaj:

O rozeznawaniu powołania słów kilka

  Rozeznawanie powołania, jak i woli Bożej w ogóle, jest dla wielu osób w dzisiejszych czasach zaskakująco trudne. Ten stan rzeczy ma wiele przyczyn, wśród których z pewnością niemałe znaczenie posiada fakt, iż istnieje wiele możliwości, które wydają się być równie dobre, stąd po prostu trudno nam wybrać. Do tego można dodać również: przebodźcowanie, które nie sprzyja kontemplacyjnemu wsłuchaniu się w Boży głos i w pragnienia serca; silnie rozwinięty w naszej kulturze indywidualizm i tzw. „wyścig szczurów”, które sprawiają, że często zbyt po ludzku wartościujemy poszczególne drogi życiowe, oceniając je pod kątem osiągnięcia niezależności, samowystarczalności, czy też sukcesu rozumianego w kategoriach doczesnych; a także to, że trudno jest nam zrezygnować z własnych wyobrażeń nt. osobistego szczęścia na rzecz tajemniczego planu Boga, zwł. kiedy wzywa On nas do poświęcenia, służby lub cierpienia. Do tego można też dodać zamęt tożsamościowy i ideologiczny, głęboki kryzys życia rodz

Ladies, you don’t need to dress naked to be beautiful

  Temat nieco kontrowersyjny, i ostatnio znów budzący wiele emocji. Jest to temat szczególnie delikatny i wrażliwy dla płci pięknej (choć w rzeczy samej jest on dość istotny dla każdego człowieka w ogóle). Chodzi mianowicie o kwestię ubioru. Jest późna wiosna, zaczyna więc robić się gorąco za oknem i na ekranie. Stało się to iskrą, która sprawiła, że rozgorzała żarliwa dyskusja wokół palącego pytania: Czy kobietom wolno się ubierać jak chcą? Jak ktoś kiedyś stwierdził: „Możesz się ubierać jak chcesz”. Z tym, że zaraz potem dodał: „Ale inni ludzie też mogą interpretować Twój wygląd jak chcą”. Warto się chwilę zastanowić nad tym zdaniem. Jak ludzie wokół mnie będą odbierać to, jak się ubieram? Jaki wpływ chcę na nich wywrzeć? Jak chcę, żeby odczytywali mnie, moją osobowość, tożsamość, wartości, jakimi się kieruję? Są to pytania, na które warto sobie odpowiedzieć, by ubierać się świadomie, by własny wygląd stawał się narzędziem, za pomocą którego możemy kształtować nasz

Czy choroba jest krzyżem?

Od pewnego czasu pojawiają się w Kościele opinie i nauczania, oparte na dość prostej tezie: choroba nie jest krzyżem. Tylko, czy ta teza nie jest zbytnio uproszczona? Już na samym poziomie językowym można stwierdzić, że w zakres znaczeniowy symbolu, jakim w kulturze chrześcijańskiej stał się krzyż, zdecydowanie wchodzi choroba, tak jak i każde inne cierpienie. Spróbujmy więc sięgnąć pod powierzchnię symbolu i wydobyć inne pytanie, które stało się podstawą dla tamtego: Czy Bóg chce naszego cierpienia i śmierci? Wielu chrześcijan entuzjastycznie zakrzyknie, że absolutnie nie, co gorsza popierając swoją tezę uzasadnieniami opartymi na Biblii, a nawet doświadczeniu. Wobec niezbitego, empirycznie udowadnialnego i powtarzającego się wielokrotnie na dzień fenomenu, że ludzie, nawet osoby głęboko wierzące, często cierpią i umierają, cały gmach ich argumentacji wydaje się jednak blednąć; tym bardziej, iż trudno raczej posądzać osoby wytrwale, nierzadko latami, bez widocznych (ani tym bardz

PIĘTA MARYI czyli NASZA ROLA W WALCE DUCHOWEJ CZASÓW OSTATECZNYCH

Jednym z kilku możliwych wyjaśnień tytułu Matki Bożej, jaki Ona sama na zawsze związała ze swymi objawieniami danymi Juanowi Diego w Meksyku niemal pół tysiąca lat temu, jest „Ta, Która Miażdży Głowę Węża”. Do obrazu Maryi, Niepokalanej Dziewicy, która swą pokorą, wiernością i zaufaniem Bogu obraca w perzynę nadętą pychę Nieprzyjaciela, przez wieki odwoływało się wielu maryjnych pisarzy i świętych, np. św. Ludwik Maria Grignon de Montfort czy św. Maksymilian Maria Kolbe. Co więcej, również Ona sama odwołuje się do tego wzoru, m.in. w lokucjach udzielanych ks. Stefano Gobbiemu. Jednak, o czym wprost mówią zarówno wyżej wspomniani święci, jak i sama Maryja, Jej zwycięstwo, zapowiadany w Fatimie Tryumf Jej Niepokalanego Serca, nastąpi nie bez naszej współpracy, a nawet ofiary. Można, za św. Ludwikiem, stwierdzić, że Jej „piętą”, za pomocą której Ona „kruszy łeb Smokowi” (por. Godzinki o Niepokalanym Poczęciu NMP ) – a którą ze swej strony on usiłuje zmiażdżyć – jesteśmy my: ci, którzy zd

WARNING!

  Zanim przejdziesz dalej, Drogi Czytelniku lub Droga Czytelniczko, musisz wiedzieć, na co się piszesz, a więc: kim jest autor i co to za strona. Co do osoby autora… NIE jestem księdzem, osobą konsekrowaną, ewangelizatorem, guru ani coachem. Natomiast jestem: człowiekiem, mężczyzną, katolikiem, sługą Maryi, a także, przy okazji, doktorantem teologii. Natomiast jeśli chodzi o miejsce, do którego właśnie trafiłeś/aś… NIE jest to blog ewangelizacyjno-fajnokatolicki, ani nie jest to zbiór wypowiedzi ex cathedra. Raczej jest to zapis osobistych dociekań autora i jego poszukiwań Prawdy, które mogą – choć nie muszą – być niepoprawne kościelnopolitycznie, a nawet razić czy szokować (szczególnie tych co bardziej postępowych tudzież mających serce po lewej stronie). Z tej racji warto, drogi Czytelniku, droga Czytelniczko, żebyś się porządnie zastanowił(a), czy aby na pewno chcesz iść dalej. Masz dwie opcje: naciśniesz przycisk „wstecz” w przeglądarce i zapomnisz, że taki